sobota, 6 lipca 2013

Jednak jesteśmy w domu :) co za ulga !

Stwierdziłam, że najlepiej będzie jak pojadę wcześnie rano na izbę przyjęć i zobaczymy, co nam powiedzą. Nagotowałam wczoraj obiadu na sobotę i niedzielę, żeby chłopaki sobie poradziły, spakowałam niezbędne rzeczy, jakbym musiała zostać i o 8:00 zameldowałam się w upatrzonym przeze mnie szpitalu. W sumie to nawet były tego dobre strony, bo miałam okazję poznać szpital, w którym chciałabym rodzić. Szpital bardzo fajny naprawdę, bardzo miłe pielęgniarki, lekarze i w ogóle! Jestem pod wrażeniem ! Jestem już na bank zdecydowana, że tam pojadę. Mimo, że nie ma tam dużo miejsc, liczę, że szczęście mi dopisze i dostanę się właśnie do niego :)


No i dalej to wyglądało tak. Zrobiono mi wywiad, wzięto skierowanie i kartę ciąży i kazano czekać. O 9:00 podłączyli mnie do KTG i posłuchali sobie maluszka przez 30 minut. Powiem Wam, że niezły z niego skubaniec, jest tak uparty i tak się wiercił ze złości, że go czymś tam spięli i musi słuchać tego dźwięku, że tak wariował, skakał, pukał, że jak poszłam na USG po tym wszystkim, to okazało się, że się odwrócił pupą w dół !!!! Od 2 miesięcy był głową na dół, jeszcze wczoraj też, a dzisiaj jakby oszalał, zrobił full przekręt i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia :). Jeszcze jest trochę czasu, więc liczę, że ułoży się odpowiednio :)

Wydruk z KTG był gotowy, więc mieliśmy czekać na konsultację lekarza.
Czekamy.... Poczytałam sobie "Dom nad rozlewiskiem" chyba z 30 stron :)
O 11:00 zostaliśmy wezwani. Na KTG nie było skurczy, więc OK. Lekarz (jak skóra zdjęta z "Biedronia") powiedział, że 20 cm to granica górnej granicy. Powiedział, że brzuch nie jest jakiś niepokojąco duży. Następnie otrzymał telefon do porodu z jakimś krwotokiem i musiał "na chwilę" wyjść. Pół godziny później wrócił. Powiedział, że tak, "brama" jest zamknięta, mały jest ułożony pośladkowo, wody mi nie odchodzą, ilość płynu na dzisiaj to 21 cm, czyli o 100 mililitrów za dużo, ale z racji tego, że nic na razie poza tym się nie dzieje to nie muszę zostawać w szpitalu (uhhhhhh !!! Co za ulga !). Mam robić co tydzień USG w celu kontrolowania płynu owodniowego i jeśli wody by odchodziły, byłyby skurcze, krwawienie, to mam natychmiast przyjechać. Na tą chwilę jednak pozostaje tylko oszczędzać się i spokojnie obserwować :)

Tak oto właśnie wyglądała historia. Cieszyłam się, że wychodzę po tych 4 godzinach !
Uświadomiłam sobie także, że skoro zostało mi jeszcze 8 tygodni, a prawdopodobnie urodzę wcześniej, to czas najwyższy może poprać ciuszki Olusia ?! Pierwsze co jak weszłam do domu, to wstawiłam pranie z pościelą do naszego nowego łóżeczka :), teraz piorę pierwszą partię ciuszków, a potem będę robić porządki w szafach :) i szukać miejsca na Olusiowe ubranka :)

Tak wygląda nasze łóżeczko !





Jest co prawda tylko niska kondygnacja i to minus, ale można je montować na różne sposoby, to znaczy łóżeczko może mieć zdemontowany bok i być przysunięte do łóżka rodziców, a docelowo, można zdemontować wszystkie strony i łóżeczko zamienia się w pierwsze łóżko dla maluszka :) coś podobnego do tego :)

Poza tym będzie u nas niedługo również Karolinowa kołyska, którą będziemy stosować tak do 3 miesiąca na dole i lulać Olusia w niej :). Bardzo dziękujemy !!!

Dobra, wracam do prania intensywnego, bo słyszę, że mi się skończyło kolejne !!!!
Miłego weekendu dla Was !!! A i polecam kolejny smak lodów SOWA - Rocherek !!! Smak orzechów i czekolady z kawałkami tego i tego - BOSKIE !!! Ale i tak Słony karmel na razie na 1st place :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz