niedziela, 15 lutego 2015

Tydzień, a może nawet dwa

Za nami 4 luźniejsze tygodnie - 2 tygodnie ferii chłopców i 2 tygodnie naprzemiennego urlopu - tydzień D., potem tydzień ja. Chłopcy po feriach wrócili już do szkoły i przyszedł czas dać odetchnąć mamie i wydelegować ją do domu na zasłużony odpoczynek.

D. oczywiście szczęśliwy, że trochę odpocznie.Akurat na jego "zmianie" wypadało szczepienie Olka. Muszę przyznać, że pomimo jego słabości do igieł z asystą naszego pierworodnego poradzili sobie znakomicie !!! Mogę liczyć na tych moich mężczyzn jednak :)

Mój tydzień właśnie mija dziś i przyznam się, że spędziłam go głównie na pichceniu. Wpadłam w taki szał pieczenia i gotowania, że nawet sobie nie wyobrażacie ! Odkryłam, że gotowanie bardzo mnie uspokaja i wycisza. Odkryłam też 2 dodatkowe kilogramy na wadze !!!
Co dobrego udało mi się przygotować? Dużoooo... Były mufiny z serem, szynką i pieczarkami, była tarta z kapustą kwaszoną i grzybami, ciasteczka owsiane, pączki, chleby z siemieniem, z płatkami owsianymi, pszenne, żytnie i razowe. Ponieważ są teraz wyjątkowo tanie buraki, to poszłam w ten deseń i przygotowałam zakwasy buraczane, zrobiłam zaprawy z tartych buraczków oraz barszcz. Oczywiście była też produkcja słoiczków obiadowych dla Olusia, co by święty spokój mieć na 2-3 tygodnie.

Poza gotowaniem były też spacery po 6-8 km dziennie. Nie zrażała nas pogoda. Nie oszczędzamy się. Spacer jest fantastycznym źródłem naturalnej odporności i nie stosuje tu absolutnie żadnych wymówek kiedy przychodzi jego pora. Końcówka tygodnia była wyjątkowo piękna i w sobotę udało nam się pokonać całe 12 km !

Pozdrawiamy !

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz