poniedziałek, 10 listopada 2014

Historia pewnej lysinki :)

Nie ma łatwo.
Tym bardziej przy takiej ilości testosteronu, to w zasadzie każdego dnia musi się coś wydarzyc. Czasem testo-chochliki wtargna do kuchni i oproznia lodówkę,  czasem jak tajfun zbiegna po schodach. Innym razem potrafia udowadniać swoje racje bez końca,  a na drugi dzień spać do południa,  przeglądać się w lustrze...

Pewnej soboty postanowiłam skrócić Olenkiwi włosy.  Na brak włosów to on raczej narzekać nie może już od samego urodzenia. Rosną bujne, gęste no i trzeba czasem je skrócić.  Skracam sama - maszynka na 21 mm, więc czupryna nadal jest tresciwa,  uroda tez nie cierpi :). Oleniek wygląda w takiej długości ślicznie ! Jak prawdziwy chłopczyk !
Tej właśnie pięknej soboty o poranku zaczęłam go strzyc.  Jedna strona zrobiona, lecz w pewnym momencie spadłami maszynka na ppodłogę. ..
Szlag!
Wołam mojego "sredniego", żeby podał maszynkę.
Przychodzi.
Podaje.
Obcinam dalej.
Nagle patrze, a tu taki giga kosmyk włosów spada !
Patrzę,  a Olek ma jeden łysy,  totalnie łysy pas na głowie !!
Matko kochana !
Zaczynam wołać Damiana.
JAK TO SIĘ STALO ?!!
Okazało się,  że mój "sredni" podał mi maszynkę tak jak prosiłam.
No a ze była bez miarki....
Przecież nie mówiłam,  żeby podał miarę. ...

Tym sposobem nasz kochany śmieszek z wlochatego zamienił się w lysego :)






1 komentarz:

  1. Ale sie uśmialiśmy 😃 Marychy mi nie obetniesz😃😃😃😃

    OdpowiedzUsuń