niedziela, 9 lutego 2014

Co u nas?


Wiecie, może zabrzmi to odrobinę pompatycznie, ale czasem mam ochotę napisać do Pana Premiera list ze sławetnym już zapytaniem "Panie Premierze, jak żyć?" i przedstawić mu codzienność polskiej rodziny z 3 dzieci i kredytem hipotecznym. Jestem za PO, nie ukrywam. Nie widzę lepszej alternatywy, ale kurczę, codzienność naprawdę bywa trudna i nie zawsze usłana różami. No ale nie o polityce chciałam pisać, chociaż mogłabym dużo.

Aktualnie łapię zlecenia do domu, a jako, że trochę znam obsługę komputera i piszę 280 na minutę, to przede wszystkim kieruję się na tego typu zdalne prace. Oczywiście zależy mi na tym, aby godziny pracy były elastyczne, żeby połączyć to z opieką nad naszym małym człowiekiem. Z reguły najlepiej mi się pisze po 22, kiedy powoli tempo w domu spowalnia, jest ciszej. Puszczam sobie music i mogę coś dłubać.

Stwierdziłam, że trochę  posunę się w tym kierunku, bo czas jest ku temu świetny. Oleniek już nie jest taki maleńki, ma już pewien rytm dnia, mogę więc trochę pouczyć się nowych rzeczy i tak - wypożyczyłam z powrotem z biblioteki książkę o tworzeniu stron WWW (której nie dałam jednak rady całej przejść w ciąży) oraz o C++. Z mózgu przynajmniej nie zrobi się na dobre papka, a i zainwestuję trochę w siebie :). Jak to mój tato zawsze mówi: "Tego, czego się nauczysz nikt Ci nie odbierze". Tato, w końcu do tego dorosłam chyba :)))

Może też czas pomyśleć o zarabianiu przez reklamy na blogu? To całkiem fajna sprawa !

Co jeszcze?

Ostro się za siebie w końcu biorę, bo już kondycja to masakra jakaś i plany były. ze pięćdziesiąt kg będzie i figa z makiem z tego wyszła. Więc zwracam uwagę co jem i hamuję swoje popędy na słodycze. Prócz spacerów (ku którym pogoda teraz sprzyja bardzo!!!) zamierzam także ćwiczyć w domu, ale powtarzam to już od tygodnia i tylko 100 skoków na skakance było i tyle. I jak tak skakałam, to odkryłam, gdzie jest "too much" i ma to i tak swoje plusy, bo przynajmniej już wiem ;)))

Dzieciaki już oceny wystawione. Szalu nie ma, ale nie ma też pał i to najważniejsze. Już żyją feriami, czekają na wolne. Wiktor i tak był teraz zaziębiony, więc przymusowo posiedział w domu, całe szczęście nie pozarażał, chociaż jeden taki słaby dzień miałam, ale przeszło. Od 17 zaczynają się u nas ferie, więc jadą do dziadków i w rodzinne strony :). Za chwilę to już sobie sami ferie będą organizować, bo przecież to już młodzież pełną gębą będzie :)

Oleczek rośnie. Mam dla niego ksywkę "Puszysty", no bo kochany jest puszysty. Nadal jemy tylko cycę, nic poza tym i cieszę się, że nam to świetnie wychodzi. Do 6 miesiąca chcę tylko karmić piersią i chyba się to uda ! Dużo gada, chwyta, ślini się, przewraca na boczki, na brzuszku ślicznie trzyma główkę, na kolanach potrafi siedzieć i sam się podciąga żeby siedzieć bez oparcia. Mniej śpi niestety, no i na spacerach chce wszystko widzieć, co niestety wymusza płaczem :( Poza tym - Jest cudowny !



Pozdrawiamy Was serdecznie !

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twojego bloga! Naprawde rewelacyjny,oddaje codziennosc matki z trojka dzieci. Nie jest przesadzony jak.inne blogi, typu: jesyem wspaniala,rewelacyjna moje dziecko jest najfajniejsze.. slodko pierdzaco. Naprawde The best :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy tu (w Pl) od prawie 2 miesięcy i nie raz przez głowę przeleciała mi myśl, jak tu przeżyć miesiąc, kiedy tylko jedna osoba pracuję, bo druga zajmuję się dzieckiem?! Chwilowo niewyobrażalne.

    A Oleniek... Pytam się znów, gdzie jest szyja? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szyjka zniknęła, no i na razie chyba się nie pokaże :)

      Usuń