środa, 8 stycznia 2014

Chrzest Oleńka

Udało się nam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i w drugie święto odbył się chrzest naszego Aleksa (tak go sobie teraz czasem nazywam).

Było nerwowo.
Wiadomo, jak to jest, kiedy wszystko "się" organizuje, kupuje, przygotowuje i załatwia na odległość. Tutaj od razu dziękuję teściom, ciotce Eli, Kasi i Januszowi. Przede wszystkim ogromne dziękuję dla Karoliny "Niewiemskądmasztyleenergii" i Bartkowi "Niepozdrawiamcię" za załatwienie formalności, a także mega ogromną pomoc w przygotowaniu i ogarnięciu tego wszystkiego, podczas gdy ja spędzałam czas z mlekopijcą. Wspaniała organizacja ! Całe szczęście, że mieliśmy ogromną pomoc i wszystko poszło śpiewająco, jedzenie była znakomite, goście, myślę, że zadowoleni i nie musiałam wiary ciągać ponad 300 km na tą uroczystość :)). No i jeszcze ważna persona, która robiła nam te piękne focie - Wiktorze, dziękujemy serdecznie za Twoje usługi :)) Całuję i ściskam Was mocno !!!

A co do samego chrztu, to wiadomo, że nerwy i tak dalej, ale myśl przodująca, kotłująca się w mojej głowie i najgorszy scenariusz, o jakim pomyślałam, to płacz Oleńka w kościele, gdzie w tak małym pomieszczeniu i małej miejscowości i w drugie święto było po prostu tyle ludu, że to jest nie do opisania. Sama komunia święta miałam wrażenie, że trwała pół godziny.
Niestety zły sen się spełnił...i niestety w pierwszej połowie mszy płakało dziecko nr 1, a w drugiej połowie dziecko nr 2, czyli nasze... Płakało tak mocno, że ... musiałam mu dać cyca w kościele, przed samą komunią, bo nie było szans na ciszę i spokój i mimo, że siedzieliśmy w pierwszej ławce, autentycznie, nie słyszałamm, co ksiądz mówi do mikrofonu !! Żeby było ciekawiej w momencie, kiedy karmiłam ksiądz powiedział, że zaczniemy komunię świętą i pierwsi mają przyjść ... rodzice, potem chrzestni. Great ! Szybkie chowanie cyca pod płaszcz, rozpięta koszula do połowy, dobrze, że miałam spory szal, dzięki któremu się nie musiałam siłować ze wszystkim. Daliśmy radę :)



















 I na koniec kultowa focia - dużo nie gotowałam, ale miałam przygotować moje sławetne klopsiki z pieczarkami i oczywiście, co? Jajco ! Sfajczyłam je ! Tak to jest jak się gotuje nie w swojej kuchni i nie na swojej patelni ! Szwagiereczki jakoś tak za szybko piekła he he. Buźka !

(P.S. Matko ! jaki mam brzucho jeszcze ! Brzuszki od dzisiaj obowiązkowo po 50 dziennie na początek !!!!)

4 komentarze:

  1. Kurcze, to mnie nastraszyłaś z tym dawaniem cyca w kościele :/ ja niedawno kupiłam sobie sukienkę na chrzest taką, że nie da się jej tak po prostu rozpiąć i nakarmić na szybko (ma koronke pod szyją i zamek z tyłu). Zaczynam się zastanawiać, czy nie kupić drugiej sukienki z dekoltem, bo wizja płaczącego przez 40 min dziecka mnie przeraża :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojjj kochana, to powiem Ci z ręką na sercu - jak karmisz, to nie pakuj się w tą kieckę, tym bardziej na wyjście. Ja też miałam ze sobą jedną taką, ale zrezygnowałam i nawet podczas całych świąt jejj nie ubrałam, bo młody to jest mlekożerca niesamowity, więc nie wyobraż
      Może jakaś kiecka z guziczkami z przodu ?
      Ściskam i powodzenia !

      Usuń
    2. Przekonałaś mnie. Oddaję tą zapinaną pod szyję i kupuję z dekoltem kopertowym - już sobie upatrzyłam :) dzięki za radę :)

      Usuń