Wczoraj niby było ok, ale pod wieczór zaczęła mnie nagle boleć głowa. Niby niewinnie pobolewać, ale niestety stało się. Dopadła mnie meeeeeeegaaaaa migrena. Przed ciążą, owszem, zdarzało się, że miewałam. Niestety nie były to lekkie migreny, ale takie, które powodowały wymioty, nudności i ogólnie musiałam je po prostu przespać z zimnym okładem w zaciemnionym, zacisznym miejscu. W pierwszym trymestrze w ogóle zapomniałam, co oznacza migrena. Nasiliły się lekko w drugim, a w trzecim to już w sumie był spokój. Do wczoraj.
Nie chciało mi się w sumie wierzyć, że znowu to się stało. Leków żadnych nie chciałam brać. Obejrzałam telewizję i o 22:30 położyłam się. Leżałam sobie z zamkniętymi oczami, nieruchomo i tak było znośnie. Niestety sen nie przychodził. Nie przychodził cały czas, każdy obrót, zmiana pozycji powodowała, że ból się powiększał i był nie do zniesienia. Miałam ochotę krzyczeć i płakać, ale wiedziałam doskonale, że wtedy będzie jeszcze gorzej... Zrobiłam sobie zimny okład i tak udało mi się zasnąć o 1 w nocy. Obudziłam się przed 2. Ból nadal promieniował. No i niestety pojawiła się biegunka... Co za koszmar. Znowu się położyłam. Kilka krótkich półgodzinnych drzemek i o 4 pojawiły się wymioty. Kumulacja na maksa ... Po tym wszystkim ból odrobinę zmalał, ale nadal był na tyle nieznośny, że nie pozwolił normalnie zasnąć... Wstałam po 6. Powiedziałam D.co się dzieje. Uprzedziłam, że wymioty i biegunka mogą być spowodowane bólem, ale może to być też symptom zbliżającego się porodu. Żadnych innych objawów nie było.
Wyprawiłam chłopców do szkoły, D. pojechał do pracy. Dom opustoszał. A ja, już z mniejszym bólem, ale nadal żołądkiem w gardle położyłam się. Udało mi się pospać z przerwami do 12. Teraz się wykąpałam, wypiłam herbatkę, zjadłam kromkę suchego chleba - bo wszystko inne odrzuca i sobie do Was piszę :)
Ogólnie samopoczucie jest trochę lepsze, ale nadal jestem osłabiona. Jutro jadę rano na wizytę do gina. Mam nadzieję, że będzie miał już dla mnie jakieś pozytywne wieści i wspaniałe przepowiednie szybkiego, bezbolesnego, znakomitego porodu, bez żadnych komplikacji :) Tylko takie wieści przyjmuję !
Pozdrawiam serdecznie !
Wczoraj przechodziłam przez to samo, paracetamol nie pomagał, chęć snu również, ledwo co usnęłam i nie wyrzygałam połowy siebie, coś wisiało w powietrzu. Mam nadzieję, że już ok.
OdpowiedzUsuńjuż ok, udało mi się nawet przełknąć wczoraj miseczkę płatków kukurydzianych, a wieczorem zjadłam nawet kanapkę :) Bilans -1kg w ciągu doby. To niesamowite !!!
OdpowiedzUsuńBilanse zrobimy jak wyplujemy :-)
OdpowiedzUsuń