Sprawdzam już co można zrobić, aby lekko i bezpiecznie przyspieszyć akcję porodową i powiem Wam, że przetestowałam już wszystko chyba i nic się nie dzieje poza małymi skurczykami.
A to sposoby jakie znalazłam:
- schody, szczególnie wchodzenie - zaliczone. Mieszkamy na 4 piętrze bez winy, więc nie ma bata, poza tym w naszym mieszkaniu są dwa piętra, więc jestem zmuszona wchodzić i schodzić kilka razy dziennie,
- długie spacery - w piątek 2 godziny, w sobotę 3 godziny i nic i nic i nic,
- mycie podłogi - nic,
- ćwiczenia - codziennie 2x20 minut - nic,
- prasowanie - 30 minut, nie działa,
Czekam do środy, albo do piątku, bo piątek 13.09 to termin, który określiło moje pierwsze badanie USG. Wyczytałam gdzieś, że właśnie termin z pierwszego badania tego typu jest w większości bardziej zbliżony do faktycznego, niż ten, wyliczony z OM.
No to czekamy i czytam dalej Kalicińską. Najwyraźniej zdążę jednak jeszcze połknąć jej 4 książkę
Piątej mam nadzieję już raczej nie :)
U mnie też nic nie działało:) Trzeba było siła wykurzyć Małego. Trzymam kciuki aby u Ciebie było inaczej.
OdpowiedzUsuńwłaśnie sobie przeczytałam Twój post o porodzie. Kurczaki,nieźle też miałaś. Jestem ciekawa, czy u mnie też to będzie taki długi epizod, czy jednak młody się zmobilizuje :)
UsuńPozdrawiam !
Czytałam Lilkę. Wciąga. Można się i pośmiać i popłakać.
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę jak najszybszego rozwiązania.