sobota, 24 maja 2014

Aleksander z łasiczką

Kochani,
pewne powiedzenie mówi "Żyj i daj żyć innym".
Czasem dziwię się, jak to możliwe, że pewne rzeczy znajdują swoich zwolenników i stają się ich ulubieńcami.
Tak też właśnie stało się z Łasiczką....

Kilka lat temu wracając z chłopcami z zakupów, zauważyłam, że na poboczu naszej przyosiedlowej ulicy leży coś wielkości kota. Nie ruszał się. Wyglądał na rozjechanego. Masakra - pomyślałam i czym prędzej odwróciłam wzrok.
Moi młodzi mężczyźni oczywiście byli bardzo ciekawi i zaczęli badać zwierzaka z bliska.
Okazało się, ze to nic innego jak pluszowa łasica ! Wyglądała jak prawdziwa ! Martwa łasica !
Jak dla mnie - FUJ ! Ale im sie oczywiście spodobała i tak oto zawitała w nasze progi, przeszła gruntowne odkażanie i została z nami...

Mieszkała w pokoju Wiktora. Została zapomniana.

Do czasu...

Oleniek zahaczył na niej oko i polubił ją. Uwielbia się bawić z nią w "A-kuku", uwielbia dawać jej buzi oraz przytulać się do niej i ciągnąć za ogon i łapki :)

W końcu inne powiedzenie mówi: "Każda potwora ma swojego amatora" :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz