piątek, 31 maja 2013

Stówka !

Magiczna setka dzisiaj, 100 dni do porodu zostało, więc swojego rodzaju jubileusz :).
Coraz bardziej odświeża mi się pamięć i sobie przypominam, jak to było kiedy rodziłam wcześniej. No i nie ukrywam, coraz bardziej zaczynam się bać...
A ze wspomnień, to z moim pierwszym dzieckiem, Wiktorem, poród był naturalny, rodzinny, więc Dominik był obecny. No i niestety zemdlał przy podawaniu znieczulenia zzo :). To było urocze, bo cały obecny personel pobiegł do niego, a ja zostałam sama. Trochę sam był sobie winien, bo usiadł tak, że miał świetny punkt widokowy... Położna już w sumie nie chciała, żeby wchodził, żeby uniknąć drugi raz tego samego, ale on stwierdził, że jak już raz zemdlał, to przecież drugi raz mu się to nie zdarzy. I faktycznie tak było. To co pamiętam z samego porodu (14 lat temu !!!), to to, że w chwilach już naprawdę bolących Dominik mówił mi odwrotnie kiedy mam robić wdechy i wydechy, co mnie na maksa irytowało. I jeszcze kroplówka, której się trzymałam, taki długi, wysoki, metalowy pręt... Nie ukrywam, że miałam w chwili ostatecznej się nią zamachnąć i wszystkich skosić.
Z Damianem, naszym drugim synkiem,  pojechałam do szpitala wieczorem, bo miałam skurcze, niestety w miarę upływu nocy skurcze zmniejszały się. Leżałam na porodówce, sama, przeszłam przez 3 rodzące kobiety, z czego jedna to się darła wniebogłosy, że prawie ogłuchłam, druga to w ogóle nawet nie zauważyłam, że urodziła - przyjechała, wyjechała i po sprawie - szacunek ! Rano pojechaliśmy na usg, powiedzieli mi, że dziecko będzie miało 3300 g najwięcej i jest ok, wróciły skurcze i po południu pojechaliśmy już razem z Dominikiem do sali porodowej (rodzinny), czekamy, leżymy, skurcze się nasilają, okazało się, że Damian usilnie wystawiał pierwszą rękę, próbowali przesunąć łapkę, poduszki pod tyłek, leżenie na płasko, masaże. Nic. Ten upór pozostał mu do dzisiaj :). Decyzja o cesarce, płacz, moja pierwsza w życiu operacja. Dominik nie może być. Wszystko trwało jakieś 30 minut. Wszystko słyszałam, widziałam. Damian na początku nie płakał, potem dopiero zaczął. Był lekko zaskoczony całą sytuacją chyba no i ważył 3970g ! :) A potem najbardziej zapłakane dziecko na oddziale, non stop u mnie i 5 dni w szpitalu.

Ogólnie to poziom bólu podczas samej akcji porodowej, to na pewno był mniejszy przy cesarskim cięciu. Samo dochodzenie do siebie to stanowczo było szybsze i lepsze po normalnym porodzie. Po cesarskim cięciu, jak zeszło znieczulenie, to musiałam się wspomagać zastrzykami z pyralginy, no i miałam problemy z chodzeniem. Samo czucie w miejscu przecięcia wróciło dopiero jakoś po dwóch latach. Po normalnym porodzie idzie to znacznie, znacznie sprawniej :)

Tyle ze wspomnień, ciekawe jak będzie tym razem :), jeszcze tylko 100 dni ... :)


Miłego dnia !

czwartek, 30 maja 2013

Polityka prorodzinna w naszym kraju

Poważny temat prawda?



Mam czasem takie momenty, ze chciałabym napisać list otwarty do rządu i zapytać, jaka pomoc i kiedy nadejdzie dla rodzin wielodzietnych 2+3 i więcej. Cały czas słyszymy, ze w Polsce rodzi się za mało dzieci i sama naprawdę mam wielu znajomych, którzy po prostu świadomie nie chcą dzieci i mówią o tym otwarcie. Lubią swoje obecne życie, brak zobowiązań, podróże... Wolą zarabiane pieniądze przeznaczyć na realizację swoich marzeń i celów, niż na dziecko. I ok. Nie oceniam. Nie o to mi nawet chodzi, bo ktoś sam z drugiej strony mógłby mi zarzucić, że po co mi 3 dziecko, że będzie mi ciężko, bo nie mieszkam w rodzinnym mieście, nie mam takiej pomocy, jak osoby które mają przy sobie rodziców i mimo, że wprowadzono ustawę o rocznym urlopie macierzyńskim, to najprawdopodobniej i tak zostanę tylko pół roku w domu, bo niestety kredyt hipoteczny sam się nie spłaci, a opcja 80% miesięcznie przez rok naruszyłaby mocno nasz budżet.

I mimo tego wszystkiego...
Ja bardzo chciałam jeszcze w swoim życiu doświadczyć macierzyństwa, to był ostateczny czas, kiedy bym się na to zdecydowała. Myślałam o tym już od kilku lat. Mąż nie ukrywam, nie był tak spontaniczny jak ja. Sama byłam jednym z czworga rodzeństwa i było czasem ciężko, ale wszyscy byli zdrowi i byliśmy razem! Po drugie, moi synowie mają już 14 i 12 lat, swoje sprawy, nie potrzebują już tak bardzo opieki, a ja - jestem stworzona do opiekowania się ludźmi :)

Oluś będzie naszym trzecim dzieckiem. Z tego powodu zaczęłam się interesować, czy otrzymamy jakąś pomoc, ulgi i zniżki. Powiadają "lepszy rydz, niż nic" i to powiedzenie bardzo tutaj pasuje, bo pomoc jest bardzo skromna w porównaniu do tego, ile faktycznie kosztuje utrzymanie dziecka:
  1. 1000,00 pln jednorazowego becikowego dla rodzin, których dochód nie przekracza 1922,00 pln na osobę netto, które
  2. 80,00 pln miesięcznie z MOPS, ale tylko w przypadku, kiedy dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 539,00 pln
  3. Coroczny odpis od podatku na dwójkę pierwszych dzieci po 1112,04pln, na trzecie dziecko 1668,06pln
  4. Roczny urlop macierzyński, w czerwcu 2013 będzie podpisywana ustawa
Mało prawda?
Prawda.
Z ciekawości popatrzyłam jeszcze na stronie naszego mareckiego Urzędu Miasta, czy są jakieś ulgi, napisałam nawet do nich. Zero odpowiedzi.
Natomiast w Warszawie Karta Rodzin Wielodzietnych jest przeznaczona tylko dla rodzin 2+4 i więcej !!!  Karta upoważnia do darmowej komunikacji ZTM oraz 50% zniżek na kina, baseny, teatry, zoo, a także do ulg w przedszkolach i żłobkach.
Fajnie !
Tylko dlaczego tylko dla rodzin z 4 dzieci ?! W czasie, kiedy apeluje się o to, aby rodziło się ich więcej?!

Cały czas pojawia mi się w głowie pytanie, jak rodziny, które wcześniej już zakupiły mieszkanie na kredyt hipoteczny i chcą mieć więcej dzieci mają sobie radzić? Dlaczego myśli się tylko o młodych i zapewnieniu im pierwszego mieszkania? Dlaczego nie myśli się również o tych, którzy zakupili mieszkania w 2008 roku we franku i w tej chwili również chcą godnie żyć, a niestety żadne ulgi im nie przysługują, bo albo maja za wysokie dochody (MOPS), albo mają za mało dzieci (!)

Może ktoś z Was zna odpowiedź na to pytanie?

środa, 29 maja 2013

Powiew Skandynawii ...




Pasją do tego, że mam taką potrzebę "cieszenia oka" aranżacjami zaraziła mnie moja mama Elka :), która od kiedy tylko pamiętam, zawsze eksperymentowała i lubiła się bawić w malowanie, ozdabianie i wymyślanie innowacji. Obie czujemy się w tym, jak ryby w wodzie :)
Pamiętam sama, kiedy to się zaczęło u mnie, a mianowicie jak miałam kilkanaście lat i swój pokój. Przestawiałam meble w kółko i na wszystkie możliwe sposoby, jeździłam po pokoju z wielkimi szafami. Podłoga u mnie była w najgorszym stanie w całym naszym mieszkaniu chyba... Potem już niestety nie było takich możliwości, na naszym pierwszym mieszkaniu mieliśmy meblościankę, szafę zamontowaną na stałe w korytarzu, w kuchni to w ogóle nie było opcji, a w salonie pozostawały mi tylko tapczan stolik i szafka z telewizorem - tutaj przyznam, mogłam jeździć między dwoma ścianami :). Najgorszy czas dla mnie, to zawsze początki i przeprowadzka, ponieważ trzeba się przygotować, że przez najbliższe 0,5-1 roku będę niezdecydowana i non stop będę przestawiać :). Tak też było na naszym aktualnym mieszkaniu. Tutaj pole do popisu mam raczej w pokojach chłopców na górze, na dole to raczej jedynie da się przesuwać stół w części jadalnej i krzesła :). Mieszkamy tu już 6 rok i niestety musiała ta energia gdzieś się ujawnić, no więc przyznam bez bicia, że malowałam swojego czasu korytarz - 2 razy w sumie, malowałam pokoje chłopców, no i licznie "szatkowałam" ściany młotkiem i gwoździami, co zostało odkryte teraz, jak ściągnęliśmy wielki obraz u nas w pokoju :).
Tyle tytułem wstępu.
Jeśli chodzi o mój aktualny pomysł - Skandynawski, to nie ukrywam i mówię to otwarcie - zawsze kochałam Ikeę i będę ją kochać i jestem przeszczęśliwa, że mam ją po drugiej stronie ulicy !!! Niektórzy uważają, że styl jest kiczowaty, że nie idzie tam dostać oryginalnych rzeczy, itd., itp. Trudno ! Nikogo nie zmuszę siłą. Ja lubię i już !
A jeśli chodzi o szczegóły, to Dominik jeszcze nie do końca przekonany, uważa, że będzie "jak w szpitalu". Ja wręcz przeciwnie, uważam, że będzie ciepło, domowo i przytulnie, a przy tym estetycznie. Mamy tyle kolorowych elementów w mieszkaniu, że dorzucanie do tego jeszcze kolorowych ścian jest na dłuższą skalę nie do wytrzymania. Kilka aranżacji, które znalazłam i które są PIĘKNE!!!









 
Od korytarza będzie wylewała się lekko na pokój szarość ścian, odcień taki jak powyżej. Natomiast na murku oddzielającym kuchnię od korytarza chyba skuszę się na szablon, który kiedyś udało mi się zobaczyć w jednym z pism wnętrzarskich, no i jest także wiele innych dostępnych w internecie. Mnie osobiście najbardziej podobają się w takim stylu...
 




 

 
 
Miłego dnia dla Was !
I pamiętajcie, jutro święto, trzeba się zaopatrzyć :)

wtorek, 28 maja 2013

Remonty c.d. i ostatnie nabytki :)

Aura dzisiaj kolejny dzień meeeegaaa niekorzystna. Takie dni, to by się najchętniej spędziło całe w łóżku z ciepłą herbatą i dobrą książką. Czuję jakby była jesień :(



A co u nas? Rozpoczął się 26 tydzień i będziemy mieli jutro profilaktyczne badania, czyli krew + mocz (no chyba, że będzie tak lało), no i dodatkowo będziemy robić test na glukozę, brrrr. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych przygód żołądkowych przy tym... Poza tym rośniemy sobie, teraz bardzo wyraźnie idzie wyczuć ruchy, są widoczne na zewnątrz, no i stają się czasem mało komfortowe :). Poza tym strasznie bolą mnie żebra po prawej stronie, ostatnio na usg okazało się, że Oluś ma tam nóżki, teraz może się przekręcił, bo mam wrażenie, że takiego bólu same małe nóżki nie mogą dostarczać :(. Najgorzej jest jak leżę, jedyna dobra pozycja, żeby tego uniknąć, to na wznak.
Staram się też pilnować tego co jem, no i ruszać się (chociaż przy tej pogodzie, to jedynie w domu da się ćwiczyć), bo 7 czerwca mamy spotkanie z ginem i nie chcę przekroczyć wagi 67 kg. Mam nadzieję, że się uda. Dodatkowo dopadają mnie skurcze nawet kilka razy dziennie, mam nadzieję, że to nic groźnego, tylko przygotowawczo-zapobiegawcze.
Tak teraz wyglądamy :)

Poza tym, oczywiście dylematy, co z remontem. W niedzielę byliśmy w kilku sklepach, żeby popatrzeć na deski drewniane, niestety okazało się, że musielibyśmy przygotować do nich stelaż, przykręcać do stelaża, no i co najmniej 3 razy lakierować. Ponadto deski w korzystnej cenie, ale niestety przy obejrzeniu z bliska okazało się, że są ... krzywe. Wróciliśmy do punktu wyjścia, ale nie trwało to długo, bo znaleźliśmy ładne panele. Nie chcieliśmy w sumie paneli, ale doszliśmy do wniosku, że w naszej sytuacji jest to najkorzystniejsze rozwiązanie, no i panele kładzie się o wiele sprawniej, niż płytki, czy deski. Znaleźliśmy kilka fajnych wzorów, które są imitacją desek, nie tworzą równej powierzchni, tylko między panelami są wcięcia. Podobały nam się najbardziej dębowe, np. błotny, Lugano, albo grenlandzki. Uhhhh, cieszę się, że podjęliśmy decyzję (kolejny raz, co mnie już irytuje) i mam nadzieję, że to ostateczna wersja !

 


Na Allegro są także dostępne nasze poprzednie panele tanio ! Sprzedajemy 15 metrów tych, które były w stanie dobrym. Montowanie na "click" !
To tyle właściwie w kwestii remontu, w przyszłym tygodniu ruszy w końcu pełną parą, bo Dominik bierze tydzień wolnego, więc liczę, że już skończymy tyle ile się da i będę mogła sprowadzić wózek dla Olusia :)

Poniżej ostatnie nabytki dla naszego dzidziusia

- to od poznańskiej babci Elki :) - dziękujemy ;*



- z Allegro, to co będziemy testować na początek to dwie firmy Philips Avent i Tommee Tippee, zobaczymy która bardziej się spodoba użytkownikowi :)


 
Pozdrawiamy !


Czyżby ostateczne imię?

Burza mózgów trwała... Jakie imię dla maluszka???

Chłopcy nazywali brzuszek "Jasio", ale Dominikowi nie za bardzo przypadło do gustu i z szeregu naszych propozycji wybrał imię Aleksander. Myślę, że to fajne imię, można je zdrabniać i skracać na wiele sposobów, co daje możliwość, że imię rośnie z dzieckiem

Mały dzidziuś - Oluś,
Średni dzidziuś - Olek,
Większy dzidziuś - Alex :)
 
To, co oznacza imię według księgi imion to:
"Aleksander to mężczyzna otwarty na wszelkie nowości życiowe uchodzący za człowieka nowoczesnego. Jest pracowity ale ma skłonności do prowadzenia wygodnego życia, zażywania rozkoszy i przyjemności, co może spowodować oddanie się lenistwu. Aleksander jest dobrym mężem, świetnym ojcem i troskliwym gospodarzem. Posiada on duże poczucie humoru, lubi muzykę i książki. Osiąga sukcesy w zawodzie adwokata lub lekarza."

Pochodzenie imienia:
"Imię Aleksander pochodzi od greckiego słowa aleksandros, składającego się z dwóch członów: alekso (bronię się, odpieram atak) i andros (mężczyzna, mąż). Imię to oznacza: obrońca ludzi, troszczący się o mężów lub odpierający wrogów."

środa, 22 maja 2013

Co nowego ?

Matko kochana ! Nienawidzę remontów ! Dla mnie to powinno być "rachu ciachu i już koniec", niestety czasem tak się nie da, ale i tak dziękujemy Aga za wsparcie !!!

To co widzę każdego dnia ostatnio, to

podłoga "na golasa"
 



rozprute ściany




f..c, aż muszę wyjść, bo się nie da wytrzymać jak na to patrzę "Damian! Chodź na spacer ! Co tam chmury, nie będzie padać "



 

a jednak...

 
 

 
Aby lepiej rozumieć, wypożyczyłam też nową książkę :)
 
 
Chłopaki już obstawiają, który zostanie "królikiem doświadczalnym" he he
 
 
A ja oczywiście dobra mina do złej gry i mój mistrz drugiego planu z tyłu :)
 
 
Elmo ma już kompletny olew na wszystko, ważne, żeby było gdzie się "glebnąć"
 

 
A na koniec ja z Nim :)


Pozdrawiamy !